03.12.2016
Po trzech tygodniach przerwy, w symetrycznym składzie dziesięcioro
dzieci, dziesięcioro rodziców, jeden duchowny – zebraliśmy się
na naszym spotkaniu grudniowym. Tym razem głównym tematem
była kwestia talentów i szerzej darów, które otrzymujemy
od Boga – przyjrzenie się temu, oprócz oczywistych skojarzeń
adwentowych i bożonarodzenowych, ma również na celu przygotowanie
dzieci do Sakramentu Pojednania. Spotkanie trwało około
trzech godzin, zaczęliśmy wspólnie, następnie pani Ania zabrała
dzieci do kościoła, a później z powrotem do salki, natomiast
dorośli mieli dłuższe zajęcia z ojcem Przemkiem, a po krótkiej
przerwie – robiliśmy razem Linię Darów.
Dziękowanie
za talenty
Spotkanie rozpoczęliśmy od lektury Pisma Świętego –
fragmentu przypowieści o talentach u św. Mateusza (Mt 25,
14-30, ale ojciec Przemysław ominłął fragmenty finalne).
Zastanawialiśmy się, czym jest talent. Dzieci odpowiadały,
najpierw dosłownie, że chodzi o pieniądze (i to spore!), a
później, że jest to coś, w czym jesteśmy dobrzy. Następnie
mieliśmy pomodlić się, dziękując za nasze talenty, które, po
chwili koniecznego namysłu, napisaliśmy na karteczkach –
przyklejonych na podłodze wokół Ukrzyżowanego Pana Jezusa.
Nasze talenty okazały się różnorakie – mamy wykazywały się
zdolnością do organizowania życia rodzinnego i wrażliwością,
tatowie, co trudniejsze do wymyślenia – zdolnością uczenia lub
dogadywania się z ludźmi, tu również przewinęła się
wrażliwość, chłopcy mają smykałkę do gry w piłkę i budowania
z klocków, a dziewczynki umieją tańczyć, śpiewać i rysować.
Ojciec Przemysław podziękował za dar wiary, czym zwrócił naszą
uwagę na to, że wiara, nadzieja i miłość – to też Boże
dary, za które warto mu dziękować.
Adwent,
wolność i tajemnica
Zaczynając od tajemnicy – Piotruś nie zdradził mi zbytnio, co
dzieci robiły, więc mogę w poznawczej pokorze zanotować tylko, że
solidnie zakutani poszli z panią Anią na górę do kościoła
(słyszeliśmy ich wesołe bieganie), gdzie rysowali lub zapisywali
znów różne elementy tegoż, powatarzając w ten sposób treści z
ostatniego spotkania, następnie zaś – po powrocie do salki –
zajmowali się tym, o czym dorośli równolegle rozmawiali, tzn.
sadzeniem ziaren i że rysunki wylądowały na nowym chyba, pięknie
uszytym kole/kalendarzu liturgicznym. Dzięki szczęśliwej
okoliczności, że relacja jest MONSTRUALNIE OPÓŹNIONA, wiemy już,
że ziarenka wyrosły cudnie!
Nim przeszliśmy do tematu spotkania – darów, talentów, wzrostu
i całości relacji z Bogiem jako bycia bezustannie obdarowywanym –
dzieliliśmy się blaskami (raczej niż cieniami) adwentowych
przygotowań w naszych rodzinach. Pomysłów było bardzo wiele i
wszystkie bardzo dobre: przede wszystkim domowej roboty kalendarze
adwentowe dla dzieci (z drobnymi zadaniami czyniącymi abstrakcyjne
„prostowanie ścieżek Panu” konkretnymi zadaniami: telefonami do
dalszych członków rodziny, byciem miłym dla rodzeństwa,
pomaganiem kolegom, itd. oraz ze słodyczami lub kolorowankami), jak
i dla dorosłych (z fragmentami Pisma lub kolejnymi tajemnicami
różańca), Franek z mamą pracują z Mszalnikiem – genialną
książeczką obrazkową – pomocą w wytrwaniu od pierwszego do
ostatniego znaku krzyża na mszy, rodziny dzieliły się
osiągnięciami w chodzeniu na roraty – niektórzy chodzą
codziennie, choć nie są pewni, jak daleko w ten „wyjątkowo długi
Adwent” wytrwają, innym udaje się w weekendy lub z tzw. doskoku
;). Z osiągnięć możmy dorzucić wspaniałą dwunastkę starannie
wyselekcjonowanych przez Bogusia świętych w jego nowennie,
Piotrusiowe poznawanie nowych kościołów (i ich obrusów), wysłanie
listu do rodziny (kogo? - napiszcie w komentarzu, pliz) i koncepcyjno
– przygotowawczych prac nad księgami, do prowadzenia których
ojciec Przemysław niezmiennie zachęca. Cień rzucony na ścianę
przez dzwonek telefonu uświadomił nam, że ludzie Boga też mogą
lubić Mike'a Oldfielda ;)
Mówiliśmy też o dobrym pomyśle, by dzieci miały swoje Pismo
Święte – coś w rodzaju Ewangelnika – swoją własną „roboczą”
pojedynczą Ewangelię, może cały Nowy Testament... Z dużymi,
wygodnymi do czytania literami, z miejscem na podkreślenia i
komentarze a nawet rysunki. Pomysłem wprowadzenia Pisma było
przygotowanie domowego żłóbka, do którego dzieci mogą wkładać
kolejne źdźbła sianka, aż w Wigilię Słowo stanie się Ciałem,
pozostając Słowem: w Żłóbku można owo Pismo Święte dzieciom
podłożyć. Równolegle jesteśmy zachęcani do wypisywania
fragmentów Pisma do naszego własnego Ewangelnika - tu nasza uwaga
została zwrócona na wartość pisania i kaligrafii także w
modlitwie, możemy robić to również w naszych Księgach.
Odnalezienie
w świątyni
Sercem rozważań była kwestia napięcia pomiędzy darem a
tajemnicą. (To, nawiasem mówiąc, również punkt należnych a
zaległych przeprosin – ponieważ piszący te słowa ma ten temat
fundamentalnie nieprzepracowany, ułożenie siebie i przemyśleń w
głowie, by móc z nich wreszcie zdać sprawę, trwało tak długo:
przepraszam wszystkich bardzo.) Jako głównego wroga Bożego
działania w naszych dzieciach i w nas samych, wroga naszych talentów
i naszego rozwoju, w tym rozwoju duchowego, ojciec Przemysław
zidentyfikował potrzebę kontroli, próby wyciągnięcia ziarenek
spod ziemi, mordercze usiłowania stworzenia ogrodu francuskiego
poniżej poziomu gruntu. Wiadomo zaś, że pod potrzebą kontroli
kryje się lęk, brak zaufania, kardynalne Jezu, nie ufam Tobie.
Towarzyszył nam fragment Ewangelii wg św. Łukasza (2, 41-50) o
Odnalezieniu w Świątyni. Ojciec Przemek przedstawiwszy ogrom
wolności danej dwunastoletniemu Jezusowi, zwrócił naszą uwagę na
fakt, że w dzisiejszym świecie control-freaków Matce Boskiej i św.
Józefowi po takiej akcji chciano by pewnie odebrać prawa
rodzicielskie (mocy tym słowom dodał fakt, że jest wśród nas
osoba uprawniona do przeprowadzania tego rodzaju procedur), ale że
właśnie zaufanie dziecku, danie mu czasu – jest kluczowe dla
wszelkiego rozwoju.
Drugim, ważniejszym jeszcze punktem w tej
nie-tak-znów-w-gruncie-rzeczy-radosnej tajemnicy różańca
świętego, któremu się przyglądaliśmy, był fakt, że silnie
wzburzona Maryja (i Józef pewnie też, ale nie jest to opisane) –
nie są w stanie Jezusa zrozumieć. Ci giganci ducha, którym
powierzono dzieciństwo Boga-człowieka, nie są w stanie zrozumieć
swojego dziecka, jest ono dla nich tajemnicą. Tak jak nasze dzieci
są dla nas, jak sami powinniśmy być dla siebie. Świadomość i
szacunek dla owej godności tajemnicy, godności Bożego daru,
obdarowanego całą linią Bożych darów, jest gwarantem prawdziwego
rozwoju i rzeczywistego życia duchowego.
Czerpiąc z przykładów Kena Robinsona, ojciec Przemysław
opowiadał nam o ludziach, których talenty były na tyle niezwykłe,
żeby łatwo można było dostrzec niemożliwość rodzicielskiego
„zdalnego sterowania” nad ich życiem. Najwięcej dowiedzieliśmy
się o Barcie Connerze, mężu Nadii Comaneci, złotym medaliście
olimpijskim na drążkach, który w dzieciństwie „chodził na
rękach, jak inni na nogach”, o wrażeniu, jakie zrobiła na nim
hala sportowa, do której w akcie matczynej intuicji – nie zaś
wszechwiedzącej kontroli – wzięła go jego matka. Jego wspaniała
kariera, której efektem jest też jego życie rodzinne (syn Dylan,
na cześć Boba Dylana – tu wypada przypomnieć wątpliwość prof.
Robinsona – czemu nie Bob?), a także działalność po-sportowa, w
tym filantropijna w świecie gimnastyki, wszystko to miało swoje
źródło w wolności, która została mu pozostawiona przez
rodziców, którzy mogli równie dobrze uznać „całe to chodzenie
na rękach” za wygłup i zmusić go do zostania księgowym. (a
propos – polecamy film Creed, gdzie
motyw ten dotyczy talentu do boksu).
Ojciec Przemysław opowiadał też o Death Valley, przestrzeni
śmierci i suszy, która pewnego roku po obfitych opadach –
zakwitła. Te talenty drzemią w dzieciach i drzemią w nas, jakie
susze by nam nie doskwierały: tu przykład i zachętę dla szukania
prawdy o sobie stanowić ma dla nas osoba konsekrowana w reklamie
Nike'a, Żelazna Zakonnica (po polsku brzmi to chyba jeszcze
mocarniej niż Iron Nun) – Madonna Buder, która w wieku 52 lat
rozpoczęła swe starty w ultratriathlonach (Iron Man Triathlon:
prawie 4 km pływnia, 180 km na rowerze oraz standardowy niespełna
42-kilometrowy maraton), która pobiła też rekord najstarszej
osoby, która ukończyła tego typu imprezę w wieku 82. Żywa.
Ustaliwszy więc konieczność
ograniczenia kontroli, otrzymawszy zapewnienie, że wszystkim nam Bóg
dał talenty/dary, które możemy rozwijać, ojciec Przemysław
wyjaśnił nam również na czym polega faktycznie nasze zadanie w
wychowaniu dzieci, poza dawaniem im wolności i uważną ich
obserwacją (montesoriańską ze swej natury): naszym zadaniem jest
stanowienie dla nich bazy, fundamentu, oparcia – zasadniczo poprzez
siłę i żywotność naszej relacji małżeńskiej, naszą miłość.
Choć jest dobrym i zrozumiałym, że rodzące się dziecko na pewien
czas staje się sercem naszego świata i literalnie skaczemy koło
niego na palcach, nie powinno tak zostać: ważne, by nasza relacja
małżeńska była silna. To jest ta rzecz, która pozwala dzieciom
czuć się bezpiecznie we wszelkim rozwoju, zwłaszcza jeśli widzi
też, że i my rozwijamy się w swoich kierunkach. To o relację
małżeńską powinniśmy czule dbać, zamiast przeżywać życie za
nasze dzieci.
Nie mogąc kontrolować każdego kroku: „przewróciłeś się? Nie
będziesz chodzić, będziesz pełzać!”, nie mogąc podejmować za
dzieci decyzji, to właśnie dzięki niej, czy poprzez nią możemy
zapewnić im odpowiednie warunki do wzrostu (lepsze nawet niż wyż.
wspom. Dolina Śmierci).
Linia Darów
Po
przerwie, w finalnej części znów oddaliśmy się naszym talentom –
zarówno w formie, jak i w treści: robiliśmy kolaże
przedstawiające Linię Darów, czyli ogół dobra, które dał nam
Bóg: nasze rodziny/dzieci, talenty, zainteresowania, rodzaje służby,
itd. Więcej niż 1000 słów mówią zdjęcia, mam nadzieję, że je
mamy. Prace wyszły okazale, rysowaliśmy, kleiliśmy zdjęcia nasze
i wycinki z gazet, pokazywaliśmy, co nas cieszy, co sprawia, że
chce nam się wstawać rano. Ojciec Przemysław prosił, byśmy dalej
nad nimi pracowali w domu, jako że właśnie ogół Bożych darów,
nie zaś jakaś arbitralna lista nakazów i zakazów jest faktycznym
tłem dla rachunku sumienia: rachunku naszego sprzeniewierzania się
Bożej łasce, którą jesteśmy za darmo obdarowywani. Ten temat
został zasugerowany, rozwinięty jednak zostanie na kolejnych
spotkaniach. Tym samym dzieci nie będą może drżały przed każdym
spotkaniem ze sprawiedliwym Bogiem w konfesjonale jak część z nas
;) Zabawy było po pachy, co dobrze wróży na przyszłość i
konsekwentnie przeprowadzone może całkowicie zmienić sposób
patrzenia na życie, przynajmniej tych, którzy jeszcze nie potrafią
widzieć w nim strumienia łask.
Kolejne
spotkanie – spotkanie tatów z panią Marią Berlińską nomen
omen z
Warszawy odbędzie się 17.12 o godzinie 16:30, natomiast kolejne
spotkanie całą ekipą umówilismy na 08.01.2017, po niedzielnej
mszy, która zaczyna się o 9:30. Ojciec Przemysław napisze maila z
zapowiedzią i ewentualną listą fantów do wzięcia.
W skrócie:
o czym mówiliśmy: talenty,
dary Boże, człowiek jako tajemnica, odnalezienie w świątyni – o
wolności, początek przygotowań do Sakrametu Pojednania, ważność
relacji małżeńskiej dla rozwoju dziecka, dalsza praca z Kołem
Liturgicznym, nasze pomysły na adwent
wykorzystane materiały:
ziarna pszenicy, ziemia, zdjęcia, wycinki, obrazki do wyklejania
Linii Darów
propozycje pracy w domu:
dalsza praca nad Księgą Komunijną, przygotowanie żłóbka, w
którym urodzi się Słowo – prawdziwa, robocza Biblia dla dziecka
następne spotkanie: dla
ojców z panią Marią Berlińską – 17 grudnia o 16.30
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz