sobota, 10 grudnia 2016

Spotkanie grudniowe


03.12.2016

Po trzech tygodniach przerwy, w symetrycznym składzie dziesięcioro dzieci, dziesięcioro rodziców, jeden duchowny – zebraliśmy się na naszym spotkaniu grudniowym. Tym razem głównym tematem była kwestia talentów i szerzej darów, które otrzymujemy od Boga – przyjrzenie się temu, oprócz oczywistych skojarzeń adwentowych i bożonarodzenowych, ma również na celu przygotowanie dzieci do Sakramentu Pojednania. Spotkanie trwało około trzech godzin, zaczęliśmy wspólnie, następnie pani Ania zabrała dzieci do kościoła, a później z powrotem do salki, natomiast dorośli mieli dłuższe zajęcia z ojcem Przemkiem, a po krótkiej przerwie – robiliśmy razem Linię Darów. 
 

Dziękowanie za talenty
Spotkanie rozpoczęliśmy od lektury Pisma Świętego – fragmentu przypowieści o talentach u św. Mateusza (Mt 25, 14-30, ale ojciec Przemysław ominłął fragmenty finalne). Zastanawialiśmy się, czym jest talent. Dzieci odpowiadały, najpierw dosłownie, że chodzi o pieniądze (i to spore!), a później, że jest to coś, w czym jesteśmy dobrzy. Następnie mieliśmy pomodlić się, dziękując za nasze talenty, które, po chwili koniecznego namysłu, napisaliśmy na karteczkach – przyklejonych na podłodze wokół Ukrzyżowanego Pana Jezusa.
Nasze talenty okazały się różnorakie – mamy wykazywały się zdolnością do organizowania życia rodzinnego i wrażliwością, tatowie, co trudniejsze do wymyślenia – zdolnością uczenia lub dogadywania się z ludźmi, tu również przewinęła się wrażliwość, chłopcy mają smykałkę do gry w piłkę i budowania z klocków, a dziewczynki umieją tańczyć, śpiewać i rysować. Ojciec Przemysław podziękował za dar wiary, czym zwrócił naszą uwagę na to, że wiara, nadzieja i miłość – to też Boże dary, za które warto mu dziękować.

Adwent, wolność i tajemnica
Zaczynając od tajemnicy – Piotruś nie zdradził mi zbytnio, co dzieci robiły, więc mogę w poznawczej pokorze zanotować tylko, że solidnie zakutani poszli z panią Anią na górę do kościoła (słyszeliśmy ich wesołe bieganie), gdzie rysowali lub zapisywali znów różne elementy tegoż, powatarzając w ten sposób treści z ostatniego spotkania, następnie zaś – po powrocie do salki – zajmowali się tym, o czym dorośli równolegle rozmawiali, tzn. sadzeniem ziaren i że rysunki wylądowały na nowym chyba, pięknie uszytym kole/kalendarzu liturgicznym. Dzięki szczęśliwej okoliczności, że relacja jest MONSTRUALNIE OPÓŹNIONA, wiemy już, że ziarenka wyrosły cudnie!
Nim przeszliśmy do tematu spotkania – darów, talentów, wzrostu i całości relacji z Bogiem jako bycia bezustannie obdarowywanym – dzieliliśmy się blaskami (raczej niż cieniami) adwentowych przygotowań w naszych rodzinach. Pomysłów było bardzo wiele i wszystkie bardzo dobre: przede wszystkim domowej roboty kalendarze adwentowe dla dzieci (z drobnymi zadaniami czyniącymi abstrakcyjne „prostowanie ścieżek Panu” konkretnymi zadaniami: telefonami do dalszych członków rodziny, byciem miłym dla rodzeństwa, pomaganiem kolegom, itd. oraz ze słodyczami lub kolorowankami), jak i dla dorosłych (z fragmentami Pisma lub kolejnymi tajemnicami różańca), Franek z mamą pracują z Mszalnikiem – genialną książeczką obrazkową – pomocą w wytrwaniu od pierwszego do ostatniego znaku krzyża na mszy, rodziny dzieliły się osiągnięciami w chodzeniu na roraty – niektórzy chodzą codziennie, choć nie są pewni, jak daleko w ten „wyjątkowo długi Adwent” wytrwają, innym udaje się w weekendy lub z tzw. doskoku ;). Z osiągnięć możmy dorzucić wspaniałą dwunastkę starannie wyselekcjonowanych przez Bogusia świętych w jego nowennie, Piotrusiowe poznawanie nowych kościołów (i ich obrusów), wysłanie listu do rodziny (kogo? - napiszcie w komentarzu, pliz) i koncepcyjno – przygotowawczych prac nad księgami, do prowadzenia których ojciec Przemysław niezmiennie zachęca. Cień rzucony na ścianę przez dzwonek telefonu uświadomił nam, że ludzie Boga też mogą lubić Mike'a Oldfielda ;)
Mówiliśmy też o dobrym pomyśle, by dzieci miały swoje Pismo Święte – coś w rodzaju Ewangelnika – swoją własną „roboczą” pojedynczą Ewangelię, może cały Nowy Testament... Z dużymi, wygodnymi do czytania literami, z miejscem na podkreślenia i komentarze a nawet rysunki. Pomysłem wprowadzenia Pisma było przygotowanie domowego żłóbka, do którego dzieci mogą wkładać kolejne źdźbła sianka, aż w Wigilię Słowo stanie się Ciałem, pozostając Słowem: w Żłóbku można owo Pismo Święte dzieciom podłożyć. Równolegle jesteśmy zachęcani do wypisywania fragmentów Pisma do naszego własnego Ewangelnika - tu nasza uwaga została zwrócona na wartość pisania i kaligrafii także w modlitwie, możemy robić to również w naszych Księgach.

Odnalezienie w świątyni
Sercem rozważań była kwestia napięcia pomiędzy darem a tajemnicą. (To, nawiasem mówiąc, również punkt należnych a zaległych przeprosin – ponieważ piszący te słowa ma ten temat fundamentalnie nieprzepracowany, ułożenie siebie i przemyśleń w głowie, by móc z nich wreszcie zdać sprawę, trwało tak długo: przepraszam wszystkich bardzo.) Jako głównego wroga Bożego działania w naszych dzieciach i w nas samych, wroga naszych talentów i naszego rozwoju, w tym rozwoju duchowego, ojciec Przemysław zidentyfikował potrzebę kontroli, próby wyciągnięcia ziarenek spod ziemi, mordercze usiłowania stworzenia ogrodu francuskiego poniżej poziomu gruntu. Wiadomo zaś, że pod potrzebą kontroli kryje się lęk, brak zaufania, kardynalne Jezu, nie ufam Tobie.
Towarzyszył nam fragment Ewangelii wg św. Łukasza (2, 41-50) o Odnalezieniu w Świątyni. Ojciec Przemek przedstawiwszy ogrom wolności danej dwunastoletniemu Jezusowi, zwrócił naszą uwagę na fakt, że w dzisiejszym świecie control-freaków Matce Boskiej i św. Józefowi po takiej akcji chciano by pewnie odebrać prawa rodzicielskie (mocy tym słowom dodał fakt, że jest wśród nas osoba uprawniona do przeprowadzania tego rodzaju procedur), ale że właśnie zaufanie dziecku, danie mu czasu – jest kluczowe dla wszelkiego rozwoju.
Drugim, ważniejszym jeszcze punktem w tej nie-tak-znów-w-gruncie-rzeczy-radosnej tajemnicy różańca świętego, któremu się przyglądaliśmy, był fakt, że silnie wzburzona Maryja (i Józef pewnie też, ale nie jest to opisane) – nie są w stanie Jezusa zrozumieć. Ci giganci ducha, którym powierzono dzieciństwo Boga-człowieka, nie są w stanie zrozumieć swojego dziecka, jest ono dla nich tajemnicą. Tak jak nasze dzieci są dla nas, jak sami powinniśmy być dla siebie. Świadomość i szacunek dla owej godności tajemnicy, godności Bożego daru, obdarowanego całą linią Bożych darów, jest gwarantem prawdziwego rozwoju i rzeczywistego życia duchowego.
Czerpiąc z przykładów Kena Robinsona, ojciec Przemysław opowiadał nam o ludziach, których talenty były na tyle niezwykłe, żeby łatwo można było dostrzec niemożliwość rodzicielskiego „zdalnego sterowania” nad ich życiem. Najwięcej dowiedzieliśmy się o Barcie Connerze, mężu Nadii Comaneci, złotym medaliście olimpijskim na drążkach, który w dzieciństwie „chodził na rękach, jak inni na nogach”, o wrażeniu, jakie zrobiła na nim hala sportowa, do której w akcie matczynej intuicji – nie zaś wszechwiedzącej kontroli – wzięła go jego matka. Jego wspaniała kariera, której efektem jest też jego życie rodzinne (syn Dylan, na cześć Boba Dylana – tu wypada przypomnieć wątpliwość prof. Robinsona – czemu nie Bob?), a także działalność po-sportowa, w tym filantropijna w świecie gimnastyki, wszystko to miało swoje źródło w wolności, która została mu pozostawiona przez rodziców, którzy mogli równie dobrze uznać „całe to chodzenie na rękach” za wygłup i zmusić go do zostania księgowym. (a propos – polecamy film Creed, gdzie motyw ten dotyczy talentu do boksu).
Ojciec Przemysław opowiadał też o Death Valley, przestrzeni śmierci i suszy, która pewnego roku po obfitych opadach – zakwitła. Te talenty drzemią w dzieciach i drzemią w nas, jakie susze by nam nie doskwierały: tu przykład i zachętę dla szukania prawdy o sobie stanowić ma dla nas osoba konsekrowana w reklamie Nike'a, Żelazna Zakonnica (po polsku brzmi to chyba jeszcze mocarniej niż Iron Nun) – Madonna Buder, która w wieku 52 lat rozpoczęła swe starty w ultratriathlonach (Iron Man Triathlon: prawie 4 km pływnia, 180 km na rowerze oraz standardowy niespełna 42-kilometrowy maraton), która pobiła też rekord najstarszej osoby, która ukończyła tego typu imprezę w wieku 82. Żywa.
Ustaliwszy więc konieczność ograniczenia kontroli, otrzymawszy zapewnienie, że wszystkim nam Bóg dał talenty/dary, które możemy rozwijać, ojciec Przemysław wyjaśnił nam również na czym polega faktycznie nasze zadanie w wychowaniu dzieci, poza dawaniem im wolności i uważną ich obserwacją (montesoriańską ze swej natury): naszym zadaniem jest stanowienie dla nich bazy, fundamentu, oparcia – zasadniczo poprzez siłę i żywotność naszej relacji małżeńskiej, naszą miłość. Choć jest dobrym i zrozumiałym, że rodzące się dziecko na pewien czas staje się sercem naszego świata i literalnie skaczemy koło niego na palcach, nie powinno tak zostać: ważne, by nasza relacja małżeńska była silna. To jest ta rzecz, która pozwala dzieciom czuć się bezpiecznie we wszelkim rozwoju, zwłaszcza jeśli widzi też, że i my rozwijamy się w swoich kierunkach. To o relację małżeńską powinniśmy czule dbać, zamiast przeżywać życie za nasze dzieci.
Nie mogąc kontrolować każdego kroku: „przewróciłeś się? Nie będziesz chodzić, będziesz pełzać!”, nie mogąc podejmować za dzieci decyzji, to właśnie dzięki niej, czy poprzez nią możemy zapewnić im odpowiednie warunki do wzrostu (lepsze nawet niż wyż. wspom. Dolina Śmierci).

Linia Darów
Po przerwie, w finalnej części znów oddaliśmy się naszym talentom – zarówno w formie, jak i w treści: robiliśmy kolaże przedstawiające Linię Darów, czyli ogół dobra, które dał nam Bóg: nasze rodziny/dzieci, talenty, zainteresowania, rodzaje służby, itd. Więcej niż 1000 słów mówią zdjęcia, mam nadzieję, że je mamy. Prace wyszły okazale, rysowaliśmy, kleiliśmy zdjęcia nasze i wycinki z gazet, pokazywaliśmy, co nas cieszy, co sprawia, że chce nam się wstawać rano. Ojciec Przemysław prosił, byśmy dalej nad nimi pracowali w domu, jako że właśnie ogół Bożych darów, nie zaś jakaś arbitralna lista nakazów i zakazów jest faktycznym tłem dla rachunku sumienia: rachunku naszego sprzeniewierzania się Bożej łasce, którą jesteśmy za darmo obdarowywani. Ten temat został zasugerowany, rozwinięty jednak zostanie na kolejnych spotkaniach. Tym samym dzieci nie będą może drżały przed każdym spotkaniem ze sprawiedliwym Bogiem w konfesjonale jak część z nas ;) Zabawy było po pachy, co dobrze wróży na przyszłość i konsekwentnie przeprowadzone może całkowicie zmienić sposób patrzenia na życie, przynajmniej tych, którzy jeszcze nie potrafią widzieć w nim strumienia łask.

Kolejne spotkanie – spotkanie tatów z panią Marią Berlińską nomen omen z Warszawy odbędzie się 17.12 o godzinie 16:30, natomiast kolejne spotkanie całą ekipą umówilismy na 08.01.2017, po niedzielnej mszy, która zaczyna się o 9:30. Ojciec Przemysław napisze maila z zapowiedzią i ewentualną listą fantów do wzięcia. 

 
W skrócie:
o czym mówiliśmy: talenty, dary Boże, człowiek jako tajemnica, odnalezienie w świątyni – o wolności, początek przygotowań do Sakrametu Pojednania, ważność relacji małżeńskiej dla rozwoju dziecka, dalsza praca z Kołem Liturgicznym, nasze pomysły na adwent
wykorzystane materiały: ziarna pszenicy, ziemia, zdjęcia, wycinki, obrazki do wyklejania Linii Darów
propozycje pracy w domu: dalsza praca nad Księgą Komunijną, przygotowanie żłóbka, w którym urodzi się Słowo – prawdziwa, robocza Biblia dla dziecka
następne spotkanie: dla ojców z panią Marią Berlińską – 17 grudnia o 16.30
dla rodzin – 08 stycznia po niedzielnej Mszy Św. o 9.30










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz